niedziela, 25 października 2009

Przeciętność to tchórzostwo ...

Piszę po pewnym czasie nieobecności i milczenia - pod wpływem zaistniałych sytuacji oraz obserwacji ludzi, których spotykam na drodze swego życia.
Niestety coraz częściej można zauważyć, że w naszym środowisku pojawia się dość dziwna choroba, która prowadzi do tego, że boimy się osób, które stawiają nam wymagania. Uciekamy od sytuacji, które zobowiązują nas do pewnych zachowań i stałych działań. Wymawiamy się, dezerterujemy i tłumaczymy się tym, że przecież nie każdy musi być orłem, a na świecie jest także miejsce dla przeciętniaków.
Zastanawiam się dlaczego tak jest. Szukam odpowiedzi i dochodzę do wniosku, że chyba zbyt mocno udało się niektórym "filozofom" tego świata wmówić nam, że trzeba żyć łatwo, lekko i przyjemnie. I boję się. Boję się, że obudzimy się kiedyś bardzo rozczarowani, gdyż nie dojdziemy do niczego konkretnego, a zamiast szczęścia doświadczymy rozterek i bezsensu. I tu przychodzą mi na myśl słowa ks. Jerzego Popiełuszki, który w 1984 roku wskazywał, że "każda rzecz, każda wielka sprawa musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe".
Obyśmy wreszcie poderwali się ze snu i przemyśleli nasze postępowanie - póki jest na to jeszcze czas. Pamiętajmy, że "bać się w życiu trzeba tylko zdrady Chrystusa, za parę srebrników jałowego spokoju".

Myśl do medytacji:
"Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust". Ap 3, 15-16


Wydarzenia:
Przyszedł czas na odnowę starych zobowiązań i odkurzenie tego co było "pierwotną gorliwością". Praca, praca, praca.

Intencje:

  • za zgubionych i tych, którzy nie chcą się odnaleźć;

  • za nasze duszpasterstwo o nowego ducha;

  • za tych, którzy o modlitwę prosili;

7 komentarzy:

  1. Hmm. Z jednej strony się zgadzam, ale zawsze jest też druga strona medalu. Mamy na przykład sytuację: są dwie uczennice w klasie, które śpiewaja trochę więcej niż inni. Jedna indywidualnie (ma piękny głos i kocha śpiewac) druga w chórze (głos ma normalny, owszem ma słuch, ale po prostu lubi śpiewac i tyle). Jest szkolny konkurs Piosenki Jakiejś Tam. Pierwsza ma doświadczenie sceniczne, śpiewała na konkursach o dużo większej randze, więc to oczywiste, że pójdzie na ten konkurs. Drugą namawia do tego nauczyciel (owszem jej marzeniem jest wystąpienie choc raz na scenie, tak naprawdę), ale z drugiej strony boi się tego "zgniecenia" przez tą pierwszą. Co ma zrobic druga uczennica: iśc na konkurs czy nie? Jeśli pójdzie może narazic się na śmiesznośc, ale jeśli nie to będziekoljeną przeciętną, której przepadła może szansa, którą daje jej sam BÓG, by poczuc to co czuje prawdziwy artysta. Co ona ma zrobic?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ma walczyć!
    Nie można uciekać. Tak żyć, aby potem nie wyrzucać sobie, że się zmarnowało talent i szansę na jego rozwinięcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zawalczyła, uciekła, życie się na nią zwaliło i nie nauczyła się tekstu, uciekła, żałuje...
    I będzie pamiętac, że miała szansę, miała...
    A jej serce, dusza? Są już obolałe od uczuc, myśli, z którymi nie może się z nikim podzielic... Nie znalazła odpowiedniego człowieka by zaufac. Zwykła dziewczyna, nieźle się uczy, ma wspaniałe warunki, życie,które od Boga otrzymała jest naprawdę na pięc plus. Jednak jest samotna... Ma koleżanki, kolegów. Nie potrafi się do koń ca zwierzyc, komuś, kto nie zna jej sytuacji... Czego ona szuka w tym życiu??? Ma naście lat i powinna byc szczęśliwa! Czego, Kogo ona szuka...?
    I na dodatek teraz się rozpisała i ma ochotę to wszystko skasowac, ale... nie potrafi, już za dużo tego wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż mogę polecić?

    Chyba szczerą rozmowę z kimś kto wysłucha - tak aby się wygadać i może popatrzeć na to z dystansem. Zachęcam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Szukam ciągle, szukam i... mam nadzieję, że znajdę. Na razie przelewam to częściowo na papier, ale niestety pisac nie potrafię tak szybko jak mówic czy myślec. To jest bardzo dziwne, wie Ksiądz? Bo trochę się uspokoiłam, nie wiem dlaczego. Pewnie przesadzam, to przez mój wiek, takie szaleńcze życie, ale to jest naprawdę takie... przytłaczające. Najgorszy jest brak osoby zaufanej, żeby usiąśc w ciszy naprzeciw siebie i patrząc w oczy rozmawiac. Żeby ktoś wysłuchał i nie powiedział potem, eee tam ty to nie masz problemów, albo się nie śmiał. Tylko,żeby pocieszył, pomilczał nawet, pokazał, że go to obchodzi cośkolwiek, że mnie słuchał, że moje słowa nie są dla niego kolejną sieczką, której słucha. Może za dużo wymagam od ludzi? Przepraszam za to pogmatwanie, w ogóle, za te wynurzenia przepraszam, bo Księdza to może nudzic, czy denerwowac. No bo ja taka pomieszana w środku jestem...

    OdpowiedzUsuń
  6. oj, oj nie jest tak z Tobą źle.
    Każdy jest trochę pogmatwany.
    Jak coś to proszę pisać - można na meila dominik-wargacki@wp.pl lub na gg 8192621

    OdpowiedzUsuń